Polish Biblia Gdanska (1881) 1A przybliżało się święto przaśników, które zowią wielkanocą. 2I szukali przedniejsi kapłani i nauczeni w Piśmie, jakoby go zabili; ale się bali ludu. 3I wstąpił szatan w Judasza, którego zwano Iszkaryjotem, który był z liczby dwunastu. 4Ten tedy odszedłszy, zmówił się z przedniejszymi kapłanami, i z przełożonymi kościoła, jakoby go im wydał. 5I uradowali się, i umówili się z nim, że mu chcą dać pieniądze. 6I obiecał, i szukał sposobnego czasu, aby go im wydał bez rozruchu. 7Tedy przyszedł dzień przaśników, którego miał baranek być zabity. 8I posłał Piotra i Jana, mówiąc: Poszedłszy nagotujcie nam baranka, abyśmy jedli. 9Ale oni mu rzekli: Gdzież chcesz, abyśmy go nagotowali? 10A on rzekł do nich: Oto gdy do miasta wchodzić będziecie, spotka się z wami człowiek, niosący dzban wody; idźcież za nim do domu, do którego wnijdzie, 11A rzeczcie gospodarzowi domu onego: Kazał ci powiedzieć nauczyciel: Gdzie jest gospoda, kędy bym jadł baranka z uczniami moimi? 12A on wam ukaże salę wielką usłaną, tamże nagotujcie. 13Tedy odszedłszy znaleźli, jako im był powiedział, i nagotowali baranka. 14A gdy przyszła godzina, usiadł za stół, i dwanaście apostołów z nim. 15I rzekł do nich: Żądając żądałem tego baranka jeść z wami, pierwej niżbym cierpiał. 16Boć wam powiadam, że go więcej jeść nie będę, aż się wypełni w królestwie Bożem. 17A wziąwszy kielich i podziękowawszy, rzekł: Weźmijcie to, a podzielcie między się. 18Albowiem powiadam wam, że nie będę pił z rodzaju winnej macicy, aż przyjdzie królestwo Boże. 19A wziąwszy chleb i podziękowawszy, łamał i dał im, mówiąc: To jest ciało moje, które się za was daje; to czyńcie na pamiątkę moję. 20Także i kielich, gdy było po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich jest nowy testament we krwi mojej, która się za was wylewa. 21Ale oto ręka tego, co mię wydaje, ze mną jest za stołem. 22Synci zaiste człowieczy idzie, tak jako jest postanowione; ale biada człowiekowi temu, który go wydaje! 23Tedy się oni poczęli między sobą pytać o tem, kto by wżdy z nich był, co by to uczynić miał. 24A wszczął się też spór między nimi o tem, kto by się z nich zdał być większy. 25Ale on im rzekł: Królowie narodów panują nad nimi, a którzy nad nimi moc mają, dobrodziejami nazywani bywają. 26Lecz wy nie tak: owszem kto największy jest między wami, niech będzie jako najmniejszy, a kto jest wodzem, będzie jako ten, co służy. 27Bo któryż większy jest? Ten, co siedzi, czyli ten, co służy? Izali nie ten, co siedzi? Alem ja jest w pośrodku was jako ten, co służy. 28A wy jesteście, którzyście wytrwali przy mnie w pokusach moich. 29I jać wam sporządzam, jako mi sporządził Ojciec mój, królestwo, 30Abyście jedli i pili za stołem moim w królestwie mojem, i siedzieli na stolicach, sądząc dwanaście pokoleń Izraelskich. 31I rzekł Pan: Szymonie, Szymonie! oto szatan wyprosił was, aby was odwiewał jako pszenicę, 32Alem ja prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoja; a ty niekiedy nawróciwszy się, utwierdzaj braci twoich. 33A on mu rzekł: Panie! gotówem z tobą iść i do więzienia i na śmierć. 34A on rzekł: Powiadam ci, Piotrze! nie zapieje dziś kur, aż się pierwej trzykroć zaprzesz, że mię nie znasz. 35I rzekł im: Gdym was posyłał bez mieszka, i bez taistry, i bez butów, izali wam czego nie dostawało? A oni rzekli: Niczego. 36Tedy im rzekł: Ale teraz kto ma mieszek, niech go weźmie, także i taistrę; a kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię swoję, a kupi miecz. 37Albowiem powiadam wam, iż się jeszcze musi to, co napisano, wypełnić na mnie, mianowicie: I z złoczyńcami policzony jest; boć te rzeczy, które świadczą o mnie, koniec biorą. 38Ale oni rzekli: Panie! oto tu dwa miecze. A on im rzekł: Dosyć jest. 39I wyszedłszy szedł według zwyczaju na górę Oliwną, a szli za nim i uczniowie jego. 40A gdy przyszedł na miejsce, rzekł im: Módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie. 41A sam oddalił się od nich, jakoby na ciśnienie kamieniem, a klęknąwszy na kolana, modlił się, 42Mówiąc: Ojcze! jeźli chcesz, przenieś ten kielich ode mnie; wszakże nie moja wola, lecz twoja niech się stanie. 43I ukazał mu się Anioł z nieba, posilający go. 44Ale będąc w boju, gorliwiej się modlił, a był pot jego jako krople krwi ściekające na ziemię. 45A wstawszy od modlitwy, przyszedł do uczniów, i znalazł je śpiące od smutku. 46I rzekł im: Cóż śpicie? wstańcie, a módlcie się, byście nie weszli w pokuszenie. 47A gdy on jeszcze mówił, oto zgraja i ten, którego zwano Judaszem, jeden ze dwunastu, szedł przed nimi, i przybliżył się do Jezusa, aby go pocałował. 48A Jezus mu rzekł: Judaszu! pocałowaniem wydajesz Syna człowieczego? 49A widząc ci, którzy przy nim byli, co się dziać miało, rzekli mu: Panie! mamyli bić mieczem? 50I uderzył jeden z nich sługę najwyższego kapłana, i uciął mu ucho prawe. 51Ale Jezus odpowiadając, rzekł: Zaniechajcie aż póty; a dotknąwszy się ucha jego, uzdrowił go. 52I rzekł Jezus do onych, którzy byli przyszli przeciwko niemu, do przedniejszych kapłanów i przełożonych świątyni, i do starszych: Wyszliście jako na zbójcę z mieczami i z kijami. 53Gdym na każdy dzień bywał z wami w kościele, nie ściągnęliście rąk na mię; ale tać jest ona godzina wasza i moc ciemności. 54Pojmawszy go tedy, prowadzili go i przyprowadzili go w dom najwyższego kapłana, a Piotr szedł za nim z daleka. 55A gdy oni rozniecili ogień w pośrodku dworu i wespół usiedli, usiadł i Piotr między nimi. 56A ujrzawszy go niektóra dziewka u ognia siedzącego, i pilnie mu się przypatrzywszy, rzekła: I ten z nim był. 57A on się go zaprzał, mówiąc: Niewiasto! Nie znam go. 58A po małej chwili ujrzawszy go drugi, rzekł: I tyś jest z nich; ale Piotr rzekł: Człowiecze! nie jestem. 59A gdy wyszła jakoby jedna godzina, ktoś inszy twierdził, mówiąc: Prawdziwie i ten z nim był; bo też jest Galilejczyk. 60A Piotr rzekł: Człowiecze! nie wiem, co mówisz; a zatem zaraz, gdy on jeszcze mówił, kur zapiał. 61A Pan obróciwszy się, spojrzał na Piotra. I wspomniał Piotr na słowo Pańskie, jako mu był powiedział: Iż pierwej niż kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. 62A Piotr wyszedłszy precz, gorzko płakał. 63Lecz mężowie, którzy wespół trzymali Jezusa, naśmiewali się z niego, bijąc go; 64A zakrywszy go, bili twarz jego i pytali go, mówiąc: Prorokuj, kto jest, co cię uderzył. 65I wiele innych rzeczy bluźniąc mówili przeciwko niemu. 66A gdy był dzień, zeszli się starsi z ludu i najwyżsi kapłani i nauczeni w Piśmie, a przywiedli go do rady swojej. 67Mówiąc: Jeźliś ty jest Chrystus, powiedz nam? I rzekł im: Choćbym wam powiedział, nie uwierzycie. 68A jeźlibym też o co pytał, nie odpowiecie mi, ani mię wypuścicie. 69Od tego czasu będzie Syn człowieczy siedział na prawicy mocy Bożej. 70I rzekli wszyscy: Tyś tedy jest on syn Boży? A on rzekł do nich: Wy powiadacie, żem ja jest. 71A oni rzekli: Cóż jeszcze potrzebujemy świadectwa? Wszakieśmy sami słyszeli z ust jego. |